Osoby pod wpływem znacznym wpływem alkoholu to pacjenci klasyczni przy piątku i sobocie. Nazywam ich „błędami systemu” a miejsce, z którego obserwujemy takich jegomości nazywam „aleją gwiazd”. Oczywiście do takiego pacjenta podchodzi się w zależności co on sobą reprezentuje. Bo czasami na SORze lądują w porządku ludzie.
Któregoś dnia przyjechała na SOR dziewczyna, kompletnie pijana, która to toczyła bardzo nierówną walkę ze swoimi jeansami – jej półdupki lśniły na pół oddziału. Głowa oczywiście rozbita, do szycia. Po tym małym zabiegu położyliśmy panią na aleję gwiazd. W trakcie mierzenia parametrów, zakładania wkłucia pozwoliłam sobie na chwilę rozmowy z nią. Właśnie chwytam wenflon i słyszę od niej:
– Ale pani jest ładna, serio. Gdybym gustowała w dziewczynach to chętnie bym się z panią przespała.
Moje „eeeee…yyyy” trwało wieczność, czuję, że zaczynam się czerwienić. NO O CO CHODZI, przecież nie jesteś homo. Ale tak koniec końców, żeby życie miało smaczek…ogarnij dziewczynoXD Wzięłam głębszy wdech i jedyną odpowiedzią na to był durnowatozestresowany śmieszek. Tak, uciekłam od niej z burakiem na mordzie jak najszybciej mogłam i opowiedziałam sytuację lekarce, która akurat siedziała za ladą i skisła ze mnie. Oczywiście po jakimś czasie coś się naszej pacjentce w główce przestawiło i nagle przestała być miłą panią i przeszła chyba jakiś skok hormonów jak przy PMS. Nie dostosowywała się do poleceń personelu, była wulgarna i agresywna. Trzech chłopa zawiozło ją do cichego pokoju badań zza którego inni pacjenci nie musieli wysłuchiwać tego żałosnego lamentu i wyjechała z niego odpowiednio zabezpieczona. 😉 Oczywiście straszyła nas adwokatem. Czekamy i się doczekać nie możemy, szkoda.
Złota myśl do tej sytuacji ~ nie chwal dnia przed zachodem słońca.
***
Koledzy opowiedzieli mi krótką historię z jednego z niedawnych dyżurów.
Na oddział wpada koleś:
– Przywieźliśmy kolegę, ale on chyba nie żyje. Od miejscowości x przestał z nami rozmawiać.
Na parking szpitalny pobiegło dwóch ratowników. Patrzą na tego gościa, a on w kolorze fioletu. Sprawdzają tętno, brak. Wyciągają mężczyznę i zaczynają resuscytację. Na zewnątrz, z kolanami w kałużach. Ktoś przyniósł defibrylator – migotanie komór, strzał, brak reakcji. Resuscytacja trwa dalej. Ostatecznie mężczyzny nie udało się uratować. A pracownicy całego szpitala mieli niezłe show, pewnie nawet i sesja zdjęciowa się znajdzie. Sława, bogactwo.
Mój mózg nadal nie może tego ogarnąć. Jak można wieść mężczyznę 40km i nie zauważyć, że nie oddycha, nie reaguje, że sinieje i pojawiają się plamy pośmiertne? Jak można nie podjąć żadnej akcji resuscytacyjnej? Na samą myśl o tej sytuacji głowa mi wybucha. Z jednej strony nas to dziwi, z drugiej, szokuje, z trzeciej śmieszy, bo to scenariusz jak w jakiejś czarnej komedii, cotusięodwaliłoXD.jpg, serio.
***
Chłopak po próbie „S”, drugiej zresztą. Cały dzień ledwo przytomny i z delirą. Spał cały dzień. Po południu jego ojciec jakby totalnie nic poważnego się nie stało:
– Czy syn może wypisać się na własne żądanie?
Ech. Facepalm, kurtyna.
Fajnie się czyta 🙂 Kiedy kolejna historia?
Fajnie poczytać jak to wygląda ze strony Lekarza. To może ja coś napiszę, chodząc do liceum, jest bardzo blisko przystanek autobusowy, wiadomo pasy dla pieszych światła itd, no więc przechodząc do meritum, pewnego razu pewnego dnia, wracając z ostatniej lekcji szedłem [ pisałem szłem z przyzwyczajenia ale zmieniłem] pasami w połowie drogi nadjeżdżające auto walnęło we mnie [ mi się urwał film, koleżanka powiedziała] na zielonym świetle. Raz obudziłem się w karetce zupełnie zdezorientowany na kilka chwil zapytałem gdzie jestem po czym znowu urwał mi się film. Za drugim razem obudziłem się już w szpitalu w pozycji stojącej pod pewnym kontem. Wyszło że miałem lekki obrzęk na łokciu i nic innego poważnego. Z mojej strony dodam że nie ufam lekarzom choć wiem że ratują ludzkie życia za to ich szanuje. w takiej pozycji byłem przez 2 chyba 2 dni. Wiadomo Kaczka … Nie polecam, tak zawstydzony jeszcze nie byłem [ w sali pilnowała mnie Lekarka lub pielęgniarka] , Po wypisaniu podziękowałem tym co można powiedzieć że mnie uratowali.
A co do tej osoby co mnie potrąciła, ja tylko obrzęk na łokcie i kilka szkieł [ nie pamiętam tego ale wyciągali dość długo gdy byłem nieprzytomny] a samochód szyby wybite, maska do góry nienaturalnie wykrzywiona. Rozumiem Że ratuję się życie innych i jestem za to wdzięczny ale drugi raz nie chciałbym trafić do szpitala 😡 chyba że tylko w nagłym wypadku.
Nie jestem lekarzem, jestem ratownikiem medycznym.
Powinieneś się cieszyć, że wyszedłeś z tego bez szwanku i byłeś od razu w stanie oddawać mocz do kaczki a nie musiałeś być stale cewnikowany do pęcherza i to powinien być Twój najmniejszy problem. No niestety szok i zapewne uderzenie gdzieś w okolicach głowy musiał spowodować to urywanie się filmu. Trafić do szpitala to żadna przyjemność, sama nie raz byłam pacjentką i masz rację, powinno się tam lądować tylko w nagłych wypadkach, a wytłumacz to ludziom, którzy pchają się do nas totalnie bez konkretnego powodu medycznego. Tymczasem życzę Ci wszystkiego najlepszego, zdrówka i zdobycia zaufania dla nas: ratowników medycznych, pielęgniarek, lekarzy. 😉