Praca w Szpitalnym Oddziale ratunkowym i ogólnie w ratownictwie nie jest dla wszystkich. Po 3 latach zabójczych studiów i obecnym okresie spędzonym w pracy stwierdzam, że trzeba mieć nieźle zryty beret, by podjąć się tego zawodu i żeby w zależności od sytuacji, zachować powagę by nie zaśmiać się „cierpiącemu” w twarz, wyłączyć emocje i redukować stres, aby nie wbić sobie przypadkiem igły w palec, gdy trzeba zrobić coś na cito, bo pacjent zaraz umrze Ci na łóżku.
SOR to takie dziwne miejsce w szpitalu, które według niektórych ma zastąpić lekarza rodzinnego a my, jak to śpiewa Pani Krystyna Prońko „jesteśmy lekiem na całe złoooooo”. Dodatkowo powinniśmy przyjąć wszystkich po 15 minutach czekania „NO BO JAK TO?!”.
To tak kilka słów wyjaśnienia. Szpitalny Oddział Ratunkowy to jak sama nazwa wskazuje, oddział ratunkowy. Zajmujemy się na nim albo powinniśmy zajmować się pacjentami w stanach nagłego zagrożenia życia. Dlatego też przydzielane przy przyjęciu są pacjentom różne kolory w zależności od dolegliwości. To tzw. system triage, jeśli ktoś chciałby się trochę głębiej. Czerwoni to pacjenci w stanie ciężkim, którzy muszę dostać pomoc natychmiastowo, gdyż od tego zależeć może, czy następnego rana znajdziemy takich na sali obserwacji czy w kostnicy. Żółci to pacjenci, którzy mogą trochę poczekać, ale pomoc dla nich też musi być przyspieszona, np. podejrzenie zawału. Pacjenci z kolorem zielonym czy niebieskim mają odroczony czas przyjęcia. To takie rzeczy jak skręcone kostki, wybite palce, złe samopoczucie od tygodnia, itp. Czas oczekiwania tych ostatnich może wzrosnąć do 6 godzin. Ale żyją i będą żyć nadal. Także czy na pewno chciałbyś/aś by przytrafiłoby ci się coś, by zostać zaszufladkowany jako czerwony i zostać przyjęty w pierwszej kolejności?
Oczywiście w pracy z ludźmi najlepsze jest to, że nigdy nie wiadomo co może zdarzyć się za kilka chwil. Można uczestniczyć w sytuacji tragicznej, gdzie za 5 minut następny pacjent nadałaby się do kabaretu, wygryzając konkurencję:
– Dzień dobry, w czym mogę pomóc?
– A no bo palec mnie bardzo boli.
– Ale co się stało?
– Kota przeganiałem i uderzyłem palcem o podłogę i ten palec mnie boli.
Kurtyna.
Zacisnęłam wargi tak mocno jak tylko mogłam, zwinnym ruchem wyszłam za róg i parsknęłam śmiechem. Lekarz, który to wszystko słyszał zdążył chwycić za jakieś dokumenty i się zasłonić.
Jeszcze nie zdążyłam się ze wszystkimi dobrze przywitać, a już od progu wołają mnie:
– Szkoda, że nie było Cię rano, wypadek był niezły i dwie osoby leżą na „R”ce. Chodź, zobaczysz zdjęcie z gazety.
No to ja zerkam, patrzę. No kurde, 3 skasowane auta, masakra. Tak to jest, jak się jeździ bez wyobraźni. To chyba najgorsza plaga. Brawura, brak wyobraźni i alkohol. No ale dobra, poszłam więc ciągnięta ciekawością na salę i patrzę, dwójka młodych ludzi. Dziewczyna, połamana ale w stanie stabilnym. Łózko obok chłopak przytomny, lekko połamany. Postałam tak chwile między nimi i jedyny wniosek jaki nasunął mi się z tej sytuacji to czy ktoś może jest w stanie określić przynajmniej marki tych pojazdów? Jeśli tak, to już zaczynam zbierać pieniądze na nowe 4 kółka, bo jak się rozbijać to tylko w takich! Foto: http://m.wm.pl/2018/08/orig/1-jpg-487830.jpg
***
W momentach, gdzie udało nam się ogarnąć pacjentów i mamy chwilę wytchnienia, rozmawiamy na rzeczy ważne.
– Ej, słyszeliście, że w Niemczech wprowadzili trzecią płeć?
– Coo? – chórek, a jak.
– Dawaj, googluj.
Jakby ktoś był ciekawy: http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114881,23789530,niemcy-rzad-niemiecki-uznal-trzecia-plec-bedzie-zmiana-w.html
– Widzieliście? Chleb ma być po 10zł.
– Jaki powód? Susza jak co roku?
– Pewnie wina PiSu. *śmieszki*
– No raczej. Chleb nie będzie się przecież wypiekał w kraju, w którym łamana jest konstytucja.
***
Innymi razem wychodzę sobie z pokoju socjalnego i ta sama sytuacja co wyżej. Jeszcze dobrze się nie rozpędziłam i słyszę:
– Dawaj na „R”kę! Zobaczysz fajne rzeczy.
Wchodzę, a tam pan zalany krwią. Po pobiciu. Oberwał kluczem w głowę. Rana przepiękna, idealna do sfotografowania. *pstryk* (oczywiście bez twarzy pacjenta). Ogólnie jakoś tak dziwnie wygięty w biodrze. Dlatego stwierdzając, że już się napatrzyłam, zdjęcie w albumie jest, mogę wrócić na swoje miejsce. Po badaniach obrazowych: TK* – cios kluczem był tak silny, że doszło do złamania czaszki. W RTG* złamanie kości przedramienia. A teraz uwaga, najlepsze. Kto był napastnikiem? Szwagier, a jak! „Rodziny się nie wybiera”, pamiętajcie.
TK – tomograf
RTG – rentgen
To tak tytułem wstępu. To jakie rzeczy będą tu opisywane i jak często zależy tylko i wyłącznie od naszych kochanych pacjentów. 🙂 Ma nadzieję, że podeszło do gustu i mam kontynuować pisanie. Do następnego.
Świetny tekst. Bardzo przyjemnie się czyta 😉
To ty wcześniej pisałaś o tych historiach z pracy jako ratownik w karetce? Tak mi się coś skojarzyło 😆
Oczywiście czekam na ciąg dalszy ^^.
Zawsze fascynowali mnie ludzie którzy nie tyle z satysfakcją oddawali się swojemu powołaniu ale umieli z fascynacją i satysfakcją o swoim powołaniu opowiadać. Opisywać je.
Bo nigdy nie wystarczy samo uczucie. O uczuciu trzeba mówić i uczucie trzeba umieć opisać. Tylko wtedy wszystko nabiera kształtu. Tylko łącząc obie te rzeczy czynimy to co robimy prawdą. Pokazujemy jakie rzeczywiście drzemie w tym wszystkim bogactwo.
Czekam na następne.