Uratować życie drugiemu człowiekowi można na wiele sposobów. Pożyczyć ładowarkę przy 5% baterii, dać kanapkę koledze, który wziął za mało jedzenia czy dołożyć komuś brakujące do browara 50gr w gorące popołudnie.
Piękny, słoneczny poranek. Jakaś godzina 8 a ja już jestem zmęczona jak diabli, bo wróciłam o 21 dnia poprzedniego z intensywnego 3 dniowego wyjazdu. Stwierdziłam, że od czasu budzika, czyli od 5:30 nic nie jadłam, więc wypadałoby wziąć coś na ząb. Niestety nie zdążyłam dobrze nacieszyć się posiłkiem, gdyż na radiostacji zgłasza się zespół: „Kobieta, w zatrzymaniu krążenia. Będziemy za 10 minut”. W tym czasie na sali reanimacyjnej pełne przygotowanie do przyjęcia pacjentki. Łóżko z położonym autopulsem*, adrenalina, atropina, płyny, wodorowęglan, zestaw do intubacji, monitor, wkłucia i EKG gotowe. Wjeżdża, szybkie przejęcie. Położenie na nasze łóżko i szybkie uruchomienie AP.
– Pacjentka wróciła nam już dwa razy ale ciągle ten sam scenariusz. Po chwili gdy jest już dobrze, zaczyna powoli zwalniać.
– W jakim mechanizmie?
– Cały czas w PEA.*
No dobra, wstępne dodatkowe informacje uzyskane po chwili rozmowy od panów z karetki. W tym czasie każdy skacze przy kobiecie i robi swoje. Jeden zakłada wkłucia, drugi nabiera leki, trzeci lata z krwią do potrzebnych badań, czwarty podłącza panią do naszego monitora. Nikt nie okazuje czułości, krew z zakładanego wenflonu leje się po podłodze, gdyż nie ma czasu na zabawę z wacikami, koreczkami, zaciskaniem żyły. Liczy się każda sekunda. W ferworze walki nagle doktor stwierdza:
– Mam tętno na promieniowej!
Szybkie wyłączenie autopulsa, czas zmierzyć ciśnienie… Jest! Już wszyscy już odetchnęli. Patrzymy na częstość tętna na monitorze. Było dobrze lecz po chwili zauważamy coś niepokojącego: 120…100…50…30…brak. Niech to szlag. A już ją mieliśmy! I znowu cała walka od początku, leki, uciski, nerwowe szukanie tętna. Po chwili znów lekarz wyczuwa tętno.
– Dobra, ruszamy się i szybko z panią na hemodynamikę.
Dokończyłam podawać ostatnią dawkę wodorowęglanu i dzida do pracowni koronarografii. Czekanie na windę to była wieczność. Jesteśmy na miejscu. Już chcemy przekładać pacjentkę na łóżko zabiegowe a tu patrzymy tętno ponownie 120…100…50…30…brak, drugi raz nam się zatrzymuje. Kardiolodzy zaczęli podawać już leki po swojemu, my nerwowo patrzymy na monitor. Po chwili kobieta znowu wraca. Teraz już hemodynamika przejmuje od nas pacjentkę. Zrobiliśmy co w naszej mocy, przekazaliśmy panią żywą.
Ciężko jest opisać to, jaką pracę i wojnę nerwów stoczył każdy z nas wewnętrznie. Jak tak czytam teraz tych kilka akapitów stwierdzam, że mogą one być nawet niezbyt porywające. Lecz to było jedne z najwspanialszych 5 minut mojego życia, gdy wracałam już z kolegami na SOR i zdałam sobie sprawę, że uratowaliśmy tej pani życie. Właśnie dla takich chwil czuję, że chcę jak najdłużej pracować w zawodzie. Że takie momenty rekompensują mi codzienną walkę z pijanymi, naćpanymi, roszczeniowymi i zwyczajnie głupimi pacjentami. Nie, nie uważam się za boga. Nie, nie potrzebne mi stawianie pomników. Ja tylko wykonuję swoją pracę i jeśli widzę, że przynosi ona efekty, to nie ma nic lepszego.
A dlaczego cieszyłam się tym tylko 5 minut? Taka praca. Nikt nie dał mi wolnego dnia, trzeba było zjechać windą w dół i zajmować się resztą pacjentów tak jakby nic przed chwilą za ścianą sali „R” nie działo.
Pewnie pojawia się teraz u was pytanie: a gdzie te filmowe strzały prądem? Odpowiedź niżej.
*Autopuls, AP – jedno z urządzeń do automatycznego uciskana klatki piersiowej. Bardzo przydatne przy przeciągającej się resuscytacji. W Polsce używa się także urządzenia o nazwie Lucas.
*PEA – aktywność mechaniczna bez tętna. Jeden z mechanizmów zatrzymania krążenia. Istnieje jeszcze: migotanie komór, częstoskurcz komorowy bez tętna i asystolia. Dzielą się one na rytmy defibrylacyjne (migotanie, częstoskurcz) i niedefibrylacyjne (PEA , asystolia). Użycie defibrylacji przy rytmach do tego nieprzystosowanych to błąd krytyczny i błąd w sztuce ❗ ! W takich przypadkach stosuje się tylko uciski klatki piersiowej, wentylację oraz dostępne leki..
https://www.youtube.com/watch?v=50WbO2nrraE
Wiesz co ogólnie to ja pisałem sobie kiedyś taki dziennik z tego, co robiłem jako kadra na kolonii zuchowej.
No i ogólnie musiałem tam wyjaśniać takie proste pojęcia, jak „krul” (oczywiście Jonasz Mikke) albo „zaoranie”. Ale były tam też w miarę specjalistyczne słowa i zdania, jak „elementy metodyki zuchowej” albo szkalowanie działań innych osób pisaniem „idealna zgodność z cechami metody harcerskiej”. Ja mogłem sobie na to pozwolić bo raczej nikt, kto to czytał, nie powinien być spoza kręgu kadry. No ale i tak starałem się wyjaśnić mniej więcej o co chodzi, bardziej przybliżyć temat. A jak tutaj czytam coś w stylu „hemodynamika” albo „zaczyna zwalniać” to muszę się zastanowić o co cho. W sensie jasne, gdybyś miała zamiar rozpisać się na temat wewnętrznych przeżyć to byłoby to super, naprawdę fajne, bo to by nic nie zmieniło, ale tutaj od tego odeszłaś i w sumie spoko, to może być dziennik albo jakiś notatnik z fajniejszymi dyżurami, ale czytanie tego nie przychodzi łatwo, momentami nie wiem co się dzieje. Co to jest tętno na promieniowej? Z drugiej strony jak to objaśniasz, to ja w połowie przerywam i wstukuję to w google bo i tak nic tutaj nie rozumiem.
No ale jedna rzecz jest w tym najgorsza, to jest coś, czego nie trawię, czyli mieszanie czasu przeszłego i teraźniejszego. Ogólnie ja tak też robiłem, ale przez to, że dosłownie dziennik pisałem w momentach przerwy od biegania za ośmiolatkami rzucającymi cegłami w kolegów, a potem go w żaden sposób nie redagowałem. Ale tutaj możesz spojrzeć na zdanie „Już wszyscy już odetchnęli. Patrzymy na częstość tętna na monitorze. Było dobrze lecz po chwili zauważamy coś niepokojącego„. Okej to nie jest takie złe, ale dużo lepiej – w mojej oczywiście ocenie – to by wyglądało, gdybyś użyła słowa „patrzyliśmy”. No i nie wiem czy częstość czy częstotliwość. Ogólnie w wielu miejscach są zongi i błędy składniowe tak, jakbyś tego w ogóle nie przeczytała drugi raz, może zacytuję kilka, ale nie wszystkie bo nie chcę się mieszać w twórczość, może to twój plan:
Ale ogólnie to spoko pomysł, uwielbiam czytać takie rzeczy. Może też dlatego to wygląda na czepianie się, ale to tylko krytyka, mam nadzieję, że konstruktywna 🙂
Dziękuję. Naprawdę bardzo dziękuję za tą krytykę i wskazówki. Pisząc na luźno i wrzucając to tutaj zawsze się zastanawiałam czy robię coś źle, czy wypadałoby coś poprawić i w końcu przybywasz Ty, cały na biało… 😆 Z pewnością postaram się skorzystać z Twoich wskazówek. Tylko podpowiedz mi jedną rzecz. Te trudniejsze zwroty, które przytoczyłeś w swoim poście. Lepiej wyjaśniać je od razu w tekście czy w formie przypisów tak jak robię to do tej pory z mniejszą ilością określeń?
Jeszcze raz dzięki! <3 A teraz lecę szykować się na dyżur, bo na 11:30 mam. 😉
Shirley:
Co do tych trudnych terminów, to zgadzam się. Fajnie by było gdybyś dała radę wyjaśnić tę zwroty typowo medyczne, bo jednak nie każdy się na tym zna 😉 Osobiście uważam, że w przypisach będzie lepiej.
Nie zgadzam się jednak w sprawie łączenia czasów. Przepisałem sobie ten przytoczony fragment z użyciem tylko formy przeszłej i przyjemniej czytało mi się wersję z dwoma czasami. Była ona bardziej dynamiczna i lepiej oddawała przeżycia – przynajmniej jak dla mnie.
Cały tekst jest tak wciągający, że nie zwróciłem uwagi na błędy, ale wiadomo – im mniej tym lepiej.
Powodzenia przy dalszym pisaniu 😆